TAaak, nowy wpis, nowe funkcje w tym pieprzonym wordpressie…..nie mogę się odnaleźć. Czas nieźle zasuwa, wszystko płynie, panta rei, jak stwierdził pewien gość od ognia…No cóż, to chyba znak czasów – chociaż żeby mieć pewność, trzeba by spytać młodych, co sądzą o współczesnym upływie czasu, czy tak samo odczuwają przyspieszenie, czy raczej wlecze im się niemiłosiernie, jak mi, gdy miałam naście lat i tak bardzo chciałam wejść w dorosłość, bo nie mogłam się jej doczekać. A mówili: powoli, na wszystko przyjdzie czas – nie wierzyłam im, chciałam już teraz, za chwilę, byłam gotowa na dorosłe życie niemal od dzieciństwa. Całkiem nieźle pamiętam siebie z lat dziecięcych. Już wtedy wydawało mi się, że jestem całkiem poważna na swój wiek – podobno w wieku dwóch lat pod nieobecność matki przewinęłam swoją młodszą siostrę. Tego faktu akurat nie pamiętam, ale wiele scen z życia dziecięcia, jakim byłam, mam ciągle w oczach, a może raczej w pamięci. Najwcześniejszy przebłysk świadomości, dziś już nieco zatarty, to obraz pokoju, widzianego z kąta w którym stało moje łóżeczko, a po przekątnej łóżeczko mojej siostry, i my dwie coś do siebie gaworzące, wydające dźwięki bez znaczenia. Wiem i jestem co do tego przekonana, że to najwcześniejszy obraz lat dziecięcych. Chwila, która choć bez głębszych znaczeń dla naszych późniejszych losów , to jednak wbiła się w pamięć, jakby przebłysk samoświadomości, migawka refleksji, chwilowy ogląd sytuacji. To wtedy narodziłam się ja, moja pamięć, bądź jeszcze coś innego, czego nie potrafię określić. Od tej pory częstotliwość zapamiętanych obrazów będzie wzrastać a skrzynka pamięci będzie zapełniać się systematycznie. Nie wiem jaka jest pojemność mojej pamięci, może nieskończona, choć to wydaje się mało prawdopodobne. Im dalej w las, tym więcej drzew zapomnianych, nieobejrzanych, pominiętych.