*
Wielkanoć, noćka wielka, po której już wszystko będzie dobrze….. Tylko jeszcze przeżyć, przetrzymać tę pustkę, to wyczekiwanie nie wiadomo na co, tę pauzę, stopklatkę. Przecież niczego nie oczekuję. Nie liczę na nic. Czyżby tak silny wdruk ? Tak się czuję zawsze w „wielką” sobotę. Jakby się świat zawiesił na te parę godzin. Chyba za dużo kazań w młodości, za bardzo serio brane….
A swoją drogą, to niezły klimat, klimatowy taki, magiczny. Nic dla Ciebie nie znaczy? Nie szkodzi. Dla mnie znaczy. Nawet gdyby przyjąć jakowąś kosmologiczną perspektywę, nieuprawnioną zupełnie. I co z tego? Że nieuprawniona? A kto zabroni, zwłaszcza dziś, kiedy wolno wszystko, kiedy wszystko „uchodzi”?
Wiara nie ma tu nic wspólnego. Ten czas i ta narracja jest po prostu …piękna. Dlatego się jej chwilowo poddaję, wyobrażając sobie otchłań i jej mieszkańców. Bo co robił tam Jezus – to wiadomo przecież.
Alleluja!