O rany, to też moja tfurczość. ŚliczNiusie, słoDziusie aniołuSie. To jest właśnie mój coming out!! Tak, ja też produkowałam takie rustykalne, wsią i sianem pachnące, z masy solnej, z papier-mache, a nawet z gipsu . Robiłam też chuinki z różnych takich śmieci, jedyne co nie było mnie w stanie porwać, to decoupage. Raczej nie z powodu nazwy, choć nie jest zachęcająca, ale o ile pamiętam, to nie przekonywało mnie nalepianie cudzego malunku i podrabianie „wtopienia” go w tło. Chyba właśnie wtedy zaświtała mi myśl, że przecież mogę sobie sama obmalować przedmiot jaki zechcę i jak zechcę. Wtedy to, po wieloletniej przerwie, postanowiłam, że wezmę pędzel w dłoń!